Nr 2(2) maj 2016 r.
„Dziennik Bałtycki” | 17.03.2016 r. | autor: Szymon Zięba
Gdy woda zalała pomieszczenia Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim porządki po zalaniu w otoczeniu pleśni, stęchlizny i smrodu musieli robić jego pracownicy.
– Kiedy pracownice przyszły do pracy, wody w sądzie było po kostki, zalało wiele pomieszczeń w wydziale ksiąg wieczystych. Urzędnicy co mogli to powynosili, nie było jednak możliwości i warunków, żeby wszystkim od razu się zająć, trzeba było czekać na fachowców. Ci powiedzieli, żeby rozmokłych akt, sprzętu, dokumentów nie ruszać, oni mieli poukładać akta w pojemniki i zabrać je do wysuszenia. Mimo to, większość tych czynności wykonali pracownicy sądu – powiedziała „Dziennikowi Bałtyckiemu ”Edyta Odyjas, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ Solidarność Pracowników Sądownictwa. – Pani dyrektor sądu, w związku z problemami kadrowymi ściągała ludzi z wydziałów, żeby pomóc spisać akta, które miały być zabrane do suszenia. Część osób była w archiwum do późnego wieczora, do godziny 21. Kiedy później brakujący pracownicy wrócili ze zwolnień, sytuacja nadal była zła. Codziennie chodzili do archiwum i układali akta na kolanach w pleśni i przeciągu.
Fakt dokonywania inwentaryzacji akt przez pracowników sądu potwierdziła dyrektor sądu – Beata Jantowska. – Aktualnie warunki pracy nie zagrażają zdrowiu i życiu pracowników – wyjaśniła „Dziennikowi Bałtyckiemu”.
Edyta Odyjas poinformowała, że odzież ochronną pracownicy otrzymali dopiero po tym, jak sytuacja w sądzie zainteresowała się Redakcja „Dziennika Bałtyckiego”.